piątek, 29 maja 2015

Marzanka wonna.

Moje spotkanie z tą roślinką miało miejsce dopiero w tym roku, całkiem przypadkiem odkryłam ją w dalszych ostępach Mojego Lasu. Odkryłam, krzyknęłam z radości (dziwnie niezrozumiałej dla towarzysza wycieczki) i od razu napakowałam do kieszeni pokaźną garść ziela. Wcześniej czytałam o niej w internecie i marzyłam by znaleźć, teraz marzenie się spełniło :)



Chodził mi po głowie ocet, ale że rzecz się działa na działce, nie w domu i nie miałam domowego octu jabłkowego, wybór padł na olej. Zatopiłam kilka gałązek marzanki w buteleczce właściwie nie wiedząc czego się spodziewać...
Z opisu wiedziałam, że zapach siana, że wanilia ale byłam ciekawa jak to będzie na żywo.
Po tygodniu pojechałam do mojej buteleczki, otworzyłam i... odleciałam!
Tak muszą pachnieć łąki w niebie!
To jest zapach siana ale nie traw tylko raczej ziół wszelakich, suszonych na słońcu i oprószonych wanilią i tonką. Cudowny zapach!


Marzanka albo inaczej przytulia wonna, bo to bliska kuzynka przytulii czepnej, popularnego chwastu przyczepiającego się do ubrań swoimi szorstkimi pędami, zawdzięcza swój boski zapach obecności kumaryny. W Polsce przytulia dość pospolita, rośnie w cienistych lasach liściastych, głównie bukowych.
Jest cennym surowcem zielarskim i kosmetycznym. Dawniej robiono  z niej popularny w Niemczech majowy napój Maiwein.


Ja swoją zamknęłam w butelce półsłodkiego białego wina i litrze oleju z pestek winogron.
Cudownie zaromatyzowany będzie wspaniałym dodatkiem do letnich sałatek.


Poszukajcie u siebie Panny Marzanki i dajcie się zaczarować jej zapachowi :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz